BearProject.org

Standardy prawne a dobrostan zwierząt w zoo






W dniach 19-20 listopada 2012 roku w siedzibie SWPS w Warszawie odbyła się międzynarodowa, interdyscyplinarna konferencja "Legislation standards and an actual level of animal welfare in zoos of European Union in the light of the EC Directive 1999/22 of 29 March".

Inicjatorami i osobami najbardziej zaangażowanymi w organizację konferencji byli: Agnieszka Gruszczyńska (prawniczka, Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej) oraz prowadzący tę stronę internetową - Agnieszka Sergiel i Robert Maślak (zoolodzy, Uniwersytet Wrocławski).

Celem konferencji było przedyskutowanie problematyki tworzenia standardów prawnych oraz ich efektywności w zakresie zapewnienia dobrostanu zwierząt dzikich utrzymywanych w ogrodach zoologicznych. Konferencja zgromadziła ponad 100 uczestników, w tym przedstawicieli urzędów odpowiedzialnych za inspekcje ogrodów, dyrektorów i pracowników większości licencjonowanych ogrodów zoologicznych w Polsce, przedstawicieli organizacji społecznych, naukowców i innych osób zainteresowanych dobrostanem zwierząt i ogrodami zoologicznymi.
Spotkanie pozwoliło na wymianę opinii dotyczącą przepisów regulujących kwestie dobrostanu zwierząt w ogrodach zoologicznych, ujawniło istniejące podobieństwa i rozbieżności dotyczące aktualnej sytuacji dobrostanu zwierząt w zoo jak i obowiązującego prawa.

Problematyka podejmowana w czasie konferencji będzie główną częścią recenzowanej, dwujęzycznej (polsko-angielskiej) monografii, która powinna ukazać się w 2013 roku.



O konferencji, ogrodach zoologicznych i niedźwiedziach w wywiadzie dla ekologia.pl:
http://srodowisko.ekologia.pl/wywiady/Jak-wyglada-rzeczywisty-poziom-dobrostanu-w-polskich-ogrodach,17592.html

Tekst wywiadu poniżej:

Jak wygląda rzeczywisty poziom dobrostanu w polskich ogrodach zoologicznych?

Niski poziom dobrostanu, brak wzbogacania środowiskowego, brak kryjówek na wybiegach, czy brudna woda do picia. O tym jak wygląda rzeczywisty poziom dobrostanu zwierząt w polskich ogrodach zoologicznych opowiadają dr Robert Maślak i dr Agnieszka Sergiel z Katedry Biologii Ewolucyjnej i Ekologii Uniwersytetu Wrocławskiego.

Joanna Szubierajska: W dniach 19-20 listopada 2012 roku odbyła się w Warszawie międzynarodowa konferencja „Standardy prawne a rzeczywisty poziom dobrostanu zwierząt w ogrodach zoologicznych Unii Europejskiej w świetle dyrektywy Rady 1999/22/WE z dnia 29 marca 1999 r.”. Byliście jej współorganizatorami. Skąd pomysł i jaki był cel jej organizowania?

Agnieszka Sergiel: Pomysł chodził nam po głowie już od dłuższego czasu, ale dopiero inicjatywa Agnieszki Gruszczyńskiej, prawniczki działającej na rzecz praw zwierząt, spowodowała, że podjęliśmy decyzję o wspólnym zorganizowaniu konferencji. Od początku miała to być konferencja interdyscyplinarna, mająca skupić specjalistów z różnych dziedzin, zajmujących się dobrostanem zwierząt dzikich w ogrodach zoologicznych oraz przepisami regulującymi tę kwestię. Celem konferencji była wymiana poglądów przedstawicieli tych środowisk; prawników, pracowników ogrodów, biologów, zootechników, lekarzy weterynarii. Z różnych przyczyn obecnie obowiązujące przepisy dotyczące tej problematyki są dalekie od ideału. Niemal wszyscy wskazywali na potrzebę ich zmiany.

Robert Maślak: Także lista współorganizatorów jest szeroka. Obok Katedry Biologii Ewolucyjnej i Ekologii Uniwersytetu Wrocławskiego, którą reprezentowaliśmy, na liście jest Katedra Genetyki i Ogólnej Hodowli Zwierząt SGGW oraz Stowarzyszenie „Prawnicy na rzecz Zwierząt”. Głównym organizatorem był Wydział Prawa i Nauk Społecznych Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Na tej uczelni odbyła się konferencja.

Kim byli zaproszeni goście? Jak przebiegała konferencja?

AS: W porannej sesji w pierwszym dniu swoje wystąpienia mieli m. in. prof. Gardocka, prorektor SWPS, Jorge Savio z Komisji Europejskiej i David van Gennep reprezentujący Eurogroup for Animals. Mówili o zasadach obowiązujących w implementacji prawa unijnego do krajowego i o tzw. Dyrektywie Zoo i jej celach.

RM: W panelu, który miałem przyjemność prowadzić, swoje wykłady wygłosili prof. Kaleta z SGGW, dr Andrzej Kruszewicz, dyrektor zoo w Warszawie oraz Radosław Ratajszczak, prezes zarządu Zoo Wrocław spółka z o.o. Poruszali m.in. kwestie zachowania zwierząt i roli Europejskiego Stowarzyszenia Ogrodów Zoologicznych i Akwariów (EAZA). Dla wielu ogrodów stowarzyszonych w EAZA trudno zaakceptować, że wrzucani są „do jednego worka” z różnego rodzaju zwierzyńcami i mini zoo. To na pewno dotkliwy problem, padały nawet propozycje wprowadzenia w zapisach prawnych pojęcia zwierzyńców dla rozróżnienia tych instytucji od ogrodów zoologicznych.

Jaka jest zatem definicja ogrodu zoologicznego? Czy każde miejsce, w którym trzyma się kilka zwierząt i udostępnia publiczności można tak nazwać?

AS: Według Ustawy o Ochronie Przyrody z 16 kwietnia 2004 roku
ogród zoologiczny to miejsce, gdzie eksponowane jest ponad 15 gatunków zwierząt dziko żyjących, przez co najmniej 7 dni w roku. Instytucja tego typu musi spełniać szereg warunków, m.in. uczestniczyć w badaniach naukowych, prowadzić edukację w zakresie ochrony gatunkowej, hodowle gatunków zagrożonych wyginięciem. Musi też utrzymywać zwierzęta w sposób zapewniający realizację potrzeb biologicznych.

RM: Tyle, że spełnienie tego ostatniego warunku, na podstawie dokumentu, który go uszczegóławia, czyli „Rozporządzeniu Ministra Środowiska z 20 grudnia 2004 roku w sprawie warunków hodowli i utrzymywania poszczególnych grup gatunków zwierząt w ogrodzie zoologicznym” zawierającym minimalne normy przestrzenne, nie jest możliwe. Mówiąc wprost, nie da się zapewnić realizacji potrzeb biologicznych w warunkach utrzymywania zawartych w rozporządzeniu. Poprzednie rozporządzenie, z 2003 roku obowiązywało tylko przez rok i miało znacznie wyższe standardy. Na przykład dla niedźwiedzi przewidywało wybieg o wymiarach minimum 400 m2 dla pary (obecnie 100 m2), dla niedźwiedzia polarnego 600 m2 (obecnie 400 m2), dla wilka 1 000 m2 (obecnie 200 m2), a dla szympansa 300 m2 (obecnie 100 m2). Co ważne, poprzednie rozporządzenie, zawierało zapisy dotyczące urządzenia wybiegów, w tym niezwykle ważne dla wielu gatunków naturalne podłoże, dostęp do basenów. Normy te nie były zadowalające, ale obecnie obowiązujące sankcjonują stan, który może być oceniony jako znęcanie się nad zwierzętami. Ustawa o ochronie zwierząt, ale także np. orzeczenie Sądu Najwyższego z 16 listopada 2009 roku w sprawie niedźwiedzia Mago, jednoznacznie wskazują, że samo przetrzymywanie zwierząt w niewłaściwych warunkach wyczerpuje znamiona przestępstwa, jakim jest znęcanie się nad zwierzęciem.

Jednym z warunków prowadzenia ogrodu jest „zapewnianie zwierzętom warunków przebywania, które mają na celu spełnienie biologicznych i ochronnych wymagań poszczególnych gatunków (...)". Czy jest to w ogóle możliwe? Czy można mówić o dobrostanie dzikich zwierząt, które izolowane od swojego naturalnego środowiska, do końca swojego życia są trzymane w niewoli?

AS: Pojęcie dobrostanu dotyczy zwierząt w niewoli. Jego poziom potrafimy ocenić odpowiednimi metodami. Niewątpliwie w niewoli trudno o zapewnienie wszystkich potrzeb biologicznych w pełnym zakresie, ale można zbliżyć się do takiej idealnej sytuacji. Zapewnienie odpowiednio dużej i zróżnicowanej przestrzeni stanowi podstawę. Trzeba jednak liczyć się z tym, że dla części gatunków nie jesteśmy w stanie takich warunków zapewnić. Dobrze udokumentowane naukowo są postulaty wyłączenia w ogóle z utrzymywania w zoo takich zwierząt jak walenie, słonie czy niedźwiedzie polarne.

Pojęcie „potrzeby biologiczne” jest więc kluczowe w aspekcie prawa dotyczącego utrzymania wysokiego poziom dobrostanu?


AS: Oczywiście. W jaki sposób na betonie niedźwiedź ma realizować potrzebę kopania, jak bez basenu ma pływać, jak bez platform i pni ma się wspinać, jak eksplorować pusty wybieg? Mamy więc rozporządzenie, które jest niezgodne nie tylko z Ustawą o ochronie przyrody, ale także z Dyrektywą Rady 1999/22/WE z dnia 29 marca 1999 r. dotycząca trzymania dzikich zwierząt w ogrodach zoologicznych nazywaną w skrócie Dyrektywą Zoo.

Co z masowo zakładanymi mini zoo? Jakie regulacje dotyczące dobrostanu ich dotyczą?


RM: Ustawa o ochronie zwierząt, czyli te same zapisy, które dotyczą np. znęcania się nad zwierzętami. Jednak jako placówki są właściwie poza kontrolą państwa. To także było podnoszone na konferencji. Ministerstwo Środowiska szuka rozwiązania tej kwestii. O problemach związanych z regulacjami prawnymi mówiła Anna Ronikier-Dolańska, dyrektor Departamentu Ochrony Przyrody w GDOŚ.

Jak wygląda rzeczywisty poziom dobrostanu w polskich ogrodach? Czy te minimalne normy są spełniane?


RM: Są duże różnice między poszczególnymi placówkami. Według raportu NIK z 14 marca 2012 roku np. w zoo w Warszawie 69% badanych pomieszczeń dla zwierząt nie spełniało norm przestrzennych, na drugim biegunie jest zoo w Poznaniu, gdzie dotyczyło to tylko 3% pomieszczeń.

Jednak ogrody narzekają, że wiele z zapisów rozporządzenia jest absurdalnych. Konieczność posiadania pomieszczeniach wewnętrznych dla orłów czy wilków trudno uznać za uzasadnioną. Czy w ogóle potrzebne są jakieś dodatkowe rozporządzenia?


RM: Absurdów jest dużo więcej. Ich istnienie mogłoby zmienić wyniki kontroli o kilka, może kilkanaście procent. Przykłady dotyczące konieczność zapewnienia rozbudowanych pomieszczeń wewnętrznych dla gatunków dobrze radzących sobie bez nich, są szczególnie dotkliwe, bo znacznie zwiększają koszty inwestycji. Często trzeba więc zaoszczędzić na powierzchni wybiegu. Pośrednio wpływa to na poziom dobrostanu.

AS: W wielu krajach nie ma szczegółowych norm. Oceny dokonują podobnie jak w Polsce służby weterynaryjne lub komisje na podstawie wiedzy dotyczącej poszczególnych gatunków i ich potrzeb biologicznych. Jeśli wszyscy rozumieją potrzeby biologicznie podobnie, nie ma problemu. Pojawia się wówczas, gdy sam fakt przeżycia zwierzęcia ma świadczyć o dobrych warunkach. A takie opinie też się trafiają. Nie mamy kadr przygotowanych do tego typu inspekcji.

Czy ogrody skupione w EAZA mają wyższe standardy w zakresie dobrostanu niż pozostałe placówki?

AS: Generalnie tak, choć nie można powiedzieć, że to reguła bez wielu wyjątków. Trzeba też pamiętać, że ogrody skupione w EAZA to tylko ok. 5% ogrodów w Europie. Na początku działalności, EAZA przyjmowała ogrody bez weryfikowania poziomu dobrostanu. Na szczęście będą musiały one przejść ponowną weryfikację prawa do członkostwa. W 2011 roku EAZA wezwała wszystkie państwa Unii Europejskiej do pełnego wdrożenia Dyrektywy Zoo.

RM: Kontrole organizacji nie zastąpią inspekcji, do których na mocy Dyrektywy Zoo, zobowiązane jest państwo. Obecne kontrole w zakresie dobrostanu są iluzoryczne. Nie ma do tego odpowiednio przygotowanych służb. Inspekcja Weterynaryjna nie jest instytucją do tego przygotowaną i w tym zakresie nie powinna kontrolować ogrodów. Przyznają to często sami inspektorzy, od których trudno wymagać bardzo specjalistycznej wiedzy o różnych gatunkach. W czasie kontroli opierają się na opiniach pracowników ogrodu, których kontrolują. Tym samym kontrolowany staje się pośrednio kontrolującym.

Czy w czasie konferencji padły propozycje dotyczące zmian w sposobie przeprowadzenia inspekcji?


AS: Przede wszystkim można było poznać jak radzą sobie z tym w Wielkiej Brytanii, która uchodzi za kraj modelowy, mający najlepsze regulacje w Europie. W tym celu zaprosiliśmy wybitnego eksperta w tej dziedzinie, którym jest dr Brian Bertram. To wystąpienie na pewno było jednym z najlepszych.

RM: Padła propozycja podobna do modelu brytyjskiego. Inspekcji miałyby dokonywać zespoły złożone z przedstawicieli ogrodów zoologicznych, inspekcji weterynaryjnej, RDOŚ, ewentualnie środowisk naukowych. To rozwiązanie warte jest dyskusji, jednak mam obawy czy w polskich warunkach brak jakichkolwiek norm przestrzennych czy innych obiektywnych kryteriów, nie skutkowałoby pełną dowolnością w ocenie warunków i akceptacją niskiego poziomu dobrostanu.

Jak oceniacie poziom dobrostanu zwierząt w ogrodach zoologicznych w Polsce na tle innych krajów w Unii Europejskiej?

AS: W czasie konferencji mówił o tym Daniel Turner z Fundacji Born Free i koalicji ENDCAP. Fundacja ta przygotowała raporty dotyczące dobrostanu zwierząt w ogrodach zoologicznych w 20 państwach Unii Europejskiej. Raport dotyczący Polski jest dostępny na stronie: http://www.bornfree.org.uk/campaigns/zoo-check/zoos/eu-zoo-inquiry/country-reports/. Pod uwagę wzięto sytuację w 8 ogrodach, w tym 2 działających bez licencji Ministerstwa Środowiska. Niski poziom dobrostanu, brak wzbogacania środowiskowego (ang. enrichment) i kryjówek na wybiegach, marginalna rola w ochronie gatunków (tylko 3 % gatunków utrzymywanych w polskich zoo należy do krytycznie zagrożonych, 4% do zagrożonych i 7% narażonych na zagrożenia), brudna woda do picia, powszechnie obserwowane anormalne zachowania spowodowane złymi warunkami – lista zarzutów jest długa. Według analiz Born Free 59% wybiegów/pomieszczeń nie spełnia nawet polskich minimalnych standardów, a średnio 79% nie spełnia standardów APOS (szwajcarskich norm używanych do oceny warunków utrzymywania).

RM: Wystąpienie to wywołała ożywioną dyskusję. Częściowo polegającą na bardzo szczegółowych zarzutach o nierzetelność w ocenie poszczególnych ogrodów czy wręcz wybiegów. Fundacja wykonała dużą pracę, według ściśle określonej, opisanej na stronie internetowej fundacji, metodyce. Rozumiem, że z perspektywy poszczególnych placówek mogą być czasem krzywdzące. Łatwo jest odrzucić z tego powodu raport w ogóle, zamiast skupić się na analizie wniosków. Zawsze warto pochylić się nad krytycznymi opiniami, zamiast z góry je odrzucać. W Europie 2 kraje: Hiszpania, a teraz Portugalia zostały formalnie oskarżone o nieprzestrzeganie Dyrektywy Zoo. W naszej ocenie Polska mieści się w „średniej europejskiej”. Jeszcze 10 lat temu było znacznie gorzej. Mówimy tu o ogrodach zoologicznych z licencją. Oczywiście są liderzy zmian i pozostający w tyle. O dobrostanie we wszelkich mini zoo, zwierzyńcach przy stacjach czy restauracjach, stałych wystawach zwierząt itp. niewiele wiadomo. Potrzebne byłyby badania przeprowadzone w takich miejscach.

Z jakimi problemami borykają się współczesne ogrody zoologiczne?

AS: Zasadnicze problemy wynikają z prób łączenia różnych funkcji. Z jednej strony właściciele ogrodów, czyli najczęściej urzędy miejskie, ogród zoologiczny postrzegają jako miejsce rozrywki. Zdarza się, że dochodzi do tego traktowanie zoo jako łupu wyborczego, gdzie umieszcza się ludzi, dla których zabrakło miejsca w magistracie. A ogród jest jednostką wymagająca specjalnych umiejętności i wiedzy. Przykład płocki jest aż nadto wyrazisty, z niezłego ogrodu miejscy decydenci próbują zrobić lunapark. Liczy się także liczba zwiedzających, robi się swoista rywalizacja, istnieją rankingi. Najważniejsze staje się oczekiwanie publiczności, aby było wesoło, zwierzęta w ruchu i blisko, a wokół place zabaw, małpie gaje. Co to ma wspólnego z ideą ochrony gatunków, którą w założeniach powinny realizować nowoczesne ogrody? Z edukacją? Jeszcze dużo czasu upłynie zanim ogrody staną się przede wszystkim miejscem ratowania dzikich gatunków.

RM: Rzeczywiście funkcja ta jest najczęściej zupełnie marginalna. Dużo się o tym mówi, można odnieść wrażenie, że to podstawowa funkcja ogrodów. Tymczasem rzeczywistość jest inna, nadal zdecydowanej większości rzadkich gatunków nie udaje się utrzymać i rozmnażać w liczbie wystarczającej do zasilania populacji naturalnych. Wymaga to przede wszystkim zmiany sposobu myślenia, najlepsze ogrody mają potencjał kadrowy i możliwości, ale nie tego oczekuje od ogrodu przeciętny odwiedzający. Patrząc realistycznie, aby rzeczywiście ochrona gatunkowa stała się priorytetem, ogrody musiałyby stać się w istocie centrami hodowli jednego lub najwyżej kilkunastu gatunków, a nie być „Arką Noego” z setkami gatunków. Przedmiotem rywalizacji między ogrodami jest bowiem także liczba posiadanych gatunków. Ogrody mają często problemy finansowe, wtedy rzeczywiście trudno realizować jakiekolwiek zadania. Kilka tygodni temu wysłuchałem nagrania z posiedzenia Rady Miejskiej Łodzi, na którym rozpatrywano wniosek pani prezydent miasta o włączeniu zoo do Zarządu Zieleni Miejskiej. Od samego pomysłu, aby dokonywać tego typu zmian, włosy jeżą się na głowie. Są to dokładnie zmiany odwrotne niż te, które dzieją się w Europie! Posiedzenie rady było wyrazem kompletnego niezrozumienia celów nowoczesnego ogrodu. Kuriozalna i bardzo szkodliwa decyzja została podjęta i dziś łódzki ogród zoologiczny jest częścią „Zieleni Miejskiej”, na którego czele stoi naczelnik. Słowem, lekiem na wieloletnią zapaść finansową ogrodu w Łodzi stały się roszady strukturalno-personalne.

Najbardziej interesująca dla przyrodników część konferencji dotyczyła gatunków flagowych. Czy w odniesieniu do zwierząt w ogrodach zoologicznych można użyć tego pojęcia?

RM: W istocie sens jest podobny jak w przypadku pojęcia stosowanego w ochronie przyrody. Właściwie chodzi o tzw. gatunki charyzmatyczne, będące przedmiotem powszechnego zainteresowania, ważne dla ogrodów zoologicznych. Do takich należą na pewno słonie, naczelne, niedźwiedzie. Udało nam się zaprosić dr Moirę Harris, autorkę wysoko cenionego raportu na temat dobrostanu słoni w niewoli oraz dr Kirsten Pullen, która badała zachowanie goryli w naturze i w niewoli oraz zajmuje się dobrostanem naczelnych. O niedźwiedziach mówiła Agnieszka.

Przy okazji zapytam właśnie o niedźwiedzie. Od lat zajmujecie się pomocą dla tych, które przebywają w niewoli. Czy w tej sprawie są jakieś postępy? Czy poziom dobrostanu jest wyższy?


AS: Gdy zaczynaliśmy projekt, w 2006 roku przy wsparciu OTOZ Animals i brytyjskiego stowarzyszenia RSPCA, było znacznie gorzej. W 2011 roku udało nam się namówić fundację Vier Pfoten do zabrania 3 niedźwiedzi z Polski do azylu Bärenwald Müritz. Basia i Kasia z Leszna oraz Michał z Braniewa zamieniły ciasne, betonowe klatki na 1,5 hektarowy las, łąkę i staw. W 2012 roku w Białymstoku i Zamościu oddano do użytku nowe wybiegi, każdy o powierzchni ok. 1 000 m2. Dzięki naszej współpracy z fundacją Vier Pfoten w dwóch najgorszych pod względem dobrostanu miejscach, w byłym schronisku w Korabiewicach oraz w Braniewie, udało się wprowadzić do klatek urozmaicenia, które złagodzą okres, gdy możliwe będzie zapewnienie właściwych warunków. W czerwcu 2012 roku wspólnie z Vier Pfoten zorganizowaliśmy w Korabiewicach badania weterynaryjne. Udało się sprowadzić najlepszych lekarzy; byli prof. Djuro Huber z Zagrzebia i stomatolog, dr Marc Loose z Hamburga, dr Tomasz Piasecki z UP we Wrocławiu oraz Paweł Botko z poznańskiego zoo, pod którego weterynaryjną opieką znajdą się wkrótce niedźwiedzie z Korabiewic.

RM: Będzie to możliwe dzięki temu, że 14 listopada 2012 roku prezydent Poznania Ryszard Grobelny i szef fundacji Vier Pfoten Helmut Dungler podpisali umowę, na mocy której, w poznańskim zoo wybudowane zostaną duże, półnaturalne wybiegi dla niedźwiedzi. W pierwszym etapie, na docelowy dla całego przedsięwzięcia budynek z pomieszczeniami wewnętrznymi dla zwierząt wraz z tarasem widokowym dla zwiedzających oraz wybieg dla 3 niedźwiedzi z Korabiewic, pieniądze wyłoży fundacja. Na drugi etap, wybieg dla 4 niedźwiedzi z Braniewa, obie instytucje będą starały się o pozyskanie środków z innych źródeł. To uwieńczenie naszych starań na rzecz poprawy dobrostanu niedźwiedzi. Te zwierzęta wiele cierpiały i jest duża szansa, że czeka je lepsza przyszłość.

Dlaczego akurat Poznań?

AS: Poznań rekomendowaliśmy bez wahania. Pod kątem dobrostanu zwierząt na pewno pozytywnie się wyróżnia. Dyrekcja i pracownicy są otwarci na tego typu inicjatywy. Ma też doskonałe warunki dla niedźwiedzi, przede wszystkim duże, leśne powierzchnie. Oczywiście w zamian za darowiznę, fundacja stawia warunki. Na jednego niedźwiedzia nie może przypadać mniej niż 3 000 m2, niedźwiedzie w ciągu doby muszą przebywać na wybiegach tak długo, jak to tylko jest możliwe. Niedźwiedzie nie potrzebują pomieszczeń wewnętrznych. W azylach cały rok i całą dobę z powodzeniem przebywają na wybiegach, zapadają w sen zimowy, żerują i swobodnie eksplorują środowisko. Według polskich przepisów takie utrzymywania zwierząt nie jest możliwe, a pomieszczenia wewnętrzne są niezbędne. Oczywiście czasem konieczna jest izolacja np. chorego zwierzęcia, ale do tego nie potrzeba aż tak rozbudowanych i drogich inwestycji.

RM: Przed rokiem 2007 czyli przed zmianą na stanowisku dyrektora zoo we Wrocławiu zabierałem swoich studentów na zajęcia właśnie do Poznania. To chyba jedyny ogród w Polsce, który nie zwiększył liczby gatunków zwierząt. Paradoksalnie to dobra wiadomość, kolekcjonowanie zwierząt jak znaczków w klaserze, niezależnie od warunków, jakie możemy dla nich stworzyć, to niestety powszechna przypadłość ogrodów. Poznański ogród ze swoimi dużymi, półnaturalnymi wybiegami jest coraz bliżej modelu, który warto docenić i propagować.

W projekcie „Planu Ochrony Niedźwiedzia Brunatnego w Polsce” znalazł się rozdział o niedźwiedziach w niewoli. Jakie to ma znaczenie?

AS: Bardzo duże. Plan zawiera diagnozę sytuacji i konkretne postulaty działań w tym zakresie. Jeśli zostanie przyjęty przez Ministerstwo Środowiska stanie się formalnym dokumentem, którego zapisy będą realizowane.

Gdzie zainteresowane osoby mogą szukać informacji na temat Waszej działalności?

RM: Zapraszamy na stronę projektu dotyczącego niedźwiedzi w niewoli: www.bearproject.org. Prowadzimy także „serwis niedźwiedziowy” na
http://www.facebook.com/bearproject.org.

Dziękuję za rozmowę
Joanna Szubierajska, Ekologia.pl


Krótką relację można przeczytać na stronie Przeglądu Uniwersyteckiego - pisma wydawanego przez UWr.























ZOO Poznań buduje azyl - przetarg rozstrzygnięty! - następne »
« poprzednie - Dlaczego niedźwiedzie polarne NIE POWINNY być utrzymywane w zoo w Warszawie?





Niedźwiedzie w Polsce

Aktualności
Miejsca
AKTUALNOŚCI

Co nowego u niedźwiedzi w Poznaniu?

Wania nie żyje. Rozbudowa wybiegów coraz bliżej....

WIĘCEJ

Z Korabiewic do azylu w Poznaniu

Nowe życie niedźwiedzi ze schroniska w Korabiewicach - fotorelacja...

WIĘCEJ

NEWSLETTER
Copyright © 2009 BearProject.org Wykonanie: BIZZIT